CELEBRITY
Zadał pytanie Bąkiewiczowi. Reakcja była natychmiastowa
Na krótkim, ale ostrym nagraniu z Gdańska młody działacz Oliwier Starczewski staje naprzeciw Roberta Bąkiewicza i wypomina mu „sianie pogardy pod przykrywką chrześcijaństwa”. Sala burzy się, Bąkiewicz odbija piłkę, a polityk PiS staje z nietęgą miną. To nie kolejny internetowy pyskówkowy klip – to zderzenie dwóch wizji patriotyzmu, które coraz częściej rozgrywa się na żywo, a nie tylko w komentarzach.
Nagranie opublikowane na TikToku pokazuje fragment spotkania w Gdańsku, gdzie lider narodowców odpowiadał na pytania z widowni. Starczewski, dziś przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta, dziękuje za głos, po czym punktuje: wartości chrześcijańskie to miłość i tolerancja, a nie retoryka konfliktu. Padają słowa, które idą w viral. Publiczność reaguje głośno, a prowadzący próbuje studzić emocje.
Panie Robercie, ja bym chciał panu bardzo podziękować i może jakieś krótkie brawa dla pana Roberta, bo pan otwiera szeroko oczy młodym ludziom, takim, jak ja. Ja otwieram szeroko oczy za każdym razem, kiedy pana słucham. Ja mam oczy szeroko otwarte i stoję po prostu zdumiony, że można tak na wiarę chrześcijańską i wykorzystywać tę religię o miłości i tolerancji do siania pogardy i nienawiści – słyszymy na nagraniu.
Odpowiedź i kontrnarracja
Bąkiewicz nie składa broni: tłumaczy, że „nazywanie rzeczy po imieniu” bywa ostre i – w granicach obrony – dopuszcza nawet twardy język. W innych wypowiedziach powołuje się na „prawo do obrony wartości” i odsyła krytyków do lektury katechizmu.
Problem w tym, że część katolickich komentatorów widzi w takiej narracji fałszywe uzasadnienie agresji, stawiając ją „w sprzeczności z Ewangelią”. Nagranie Oliwiera działa tu jak lupka: skupia spór do jednego, bardzo wyrazistego kadru.
Dlaczego ten klip działa
Po pierwsze – bohater. Starczewski nie jest anonimowym „komentatorem z internetu”, tylko wybranym przez rówieśników liderem młodzieżowego samorządu w Gdańsku, co dodaje jego głosowi ciężaru. Po drugie – miejsce: spotkanie z politykiem, nie filmik z kuchni. Po trzecie – język: prosty, emocjonalny, bez akademickich wywodów. Efekt? Spór o to, gdzie kończy się „obrona wartości”, a zaczyna polityczna przemoc słowna, przestaje być abstrakcją. I choć nagranie trwa chwilę, zmusza do dłuższej refleksji niż niejeden sejmowy monolog.
Dużą uwagę internautów przykuła reakcja polityka, PiS, który stał tuż przy Starczewskim. Niektórzy zauważyli, że jego mina była nietęga i pełna zaskoczenia.
