Connect with us

CELEBRITY

Ograniczyć “martwe strefy”. Znów głośno o naszej obronie powietrznej

Published

on

Przewodów, Zamość, Osiny. W naszą przestrzeń powietrzną wlatują rakiety i drony. Obiekty nie zostały wykryte. Zasadne jest pytanie o stan, w którym znajdowała się i znajduje nasza obrona powietrzna.

15 listopada 2022 roku. Na Przewodów przy granicy z Ukrainą spadają szczątki pocisku S-300 wystrzelonego przez ukraińską obronę powietrzną. Ginie dwóch pracowników miejscowej suszarni zboża.

Grudzień 2022 roku (prawdopodobnie 16 grudnia). W polską przestrzeń powietrzną wlatuje nieuzbrojona rosyjska rakieta Ch-55. Zostaje odnaleziona przez przypadkową osobę w lesie w podbydgoskiej wiosce Zamość dopiero 24 kwietnia 2023 roku.

20 sierpnia 2025 roku. W Osinach w woj. lubelskim w polu kukurydzy eksploduje dron. Śledztwo nadal trwa. Najprawdopodobniej był to uzbrojony rosyjski dron typu Shahed.

Te trzy najgłośniejsze przypadki łączy to, że wlatując nad Polskę, obiekty nie zostały wykryte.

Nie prowadzimy wojny. Czy to powinno nas uspokajać?

Nie ma obrony przeciwlotniczej, która byłaby w 100 proc. szczelna. Izraelska, najbardziej zaawansowana na świecie, jest w stanie zestrzelić maksymalnie 93-95 proc. środków napadu powietrznego. Ukraińska osiągała takie wyniki przy mniejszej intensywności ataków. Przy dużej jest w stanie zestrzelić ok. 80 proc. celów. W tym większość pocisków balistycznych i manewrujących. Mówimy o krajach, które znajdują się w stanie wojny.

Polski system działa w warunkach pokoju, ale pas od Suwałk, przez Białystok, Lublin, Chełm, aż po Zamość funkcjonuje nie tylko jako granica administracyjna, lecz jako przestrzeń operacyjna. Znajdują się w niej technologie wykrywania i systemy przeciwlotnicze współpracujące w trybie ciągłym. W założeniach mają tworzyć spójny mechanizm wczesnego ostrzegania i natychmiastowej reakcji na zagrożenia.

Polska w czasie pokoju ma rozwinięte stacjonarne instalacje radiolokacyjne – mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MilMag. – Tego typu urządzenia dobrze się sprawdzają do monitorowania klasycznego ruchu powietrznego, czyli samolotów i śmigłowców latających na pułapach od kilkuset do kilkunastu tysięcy metrów. W przypadku dronów, które lecą nisko i są stosunkowo niewielkie, mimo że odsłonięte silniki nieźle odbijają fale radarowe, to promień wykrycia jest mały.

Polskie oko
Podstawę systemu rozpoznawczego stanowią stacje radarowe, drony oraz sensory naziemne. Na Suwalszczyźnie i w rejonie Białegostoku działają stacje NUR-15M, radary Bystra oraz systemy obserwacji elektronicznej, które pozwalają na wykrywanie celów powietrznych na średnich i dużych wysokościach, czyli są w stanie wychwycić samoloty, śmigłowce czy pociski manewrujące.

Radar Bystra, zintegrowany z systemem dowodzenia, umożliwia jednoczesne śledzenie kilkudziesięciu celów powietrznych, natomiast NUR-15M zapewnia obserwację terytorium w czasie rzeczywistym, z możliwością przekazywania danych do centrów operacyjnych w Białymstoku, Lublinie i Warszawie. Jednak i tak najlepszym rozwiązaniem jest patrzenie z góry.

– Lepiej radzą sobie radiolokatory zamontowane na samolotach – wyjaśnia Link-Lenczowski. – Począwszy od naszych F-16, skończywszy na specjalistycznych samolotach wczesnego wykrywania i kontroli powietrznej. Te ostatnie nie pełnią jednak dyżurów całą dobę.

– NATO nie znajduje się w stanie wojny – przypomina ekspert. – Dlatego zwykle samoloty są podrywane, gdy mają miejsce zmasowane ataki na Ukrainę. Zwłaszcza że Rosjanie lubią wysyłać drony czy pociski z terytorium Białorusi wzdłuż granicy Polski tak, aby maksymalnie utrudnić działanie ukraińskiej obronie powietrznej.

Z tego powodu, aby mieć możliwość całodobowej kontroli przestrzeni powietrznej w ramach Wojsk Radiotechnicznych, ma powstać aerostatowy batalion radiotechniczny, wyposażony w sterowce rozpoznawcze kupowane w ramach programu Barbara. Poszczególne pododdziały mają stacjonować m.in. w Czerwonym Borze, Bobikrach i Sędzicach osłaniając granicę z Białorusią i rosyjskim Obwodem Królewieckim. Problem? Pierwsza jednostka ma być gotowa w lipcu 2026 r.

Na poziomie rozpoznania powietrznego coraz większą rolę odgrywają bezzałogowce. Statki powietrzne krótkiego zasięgu, np. typu FlyEye patrolują bezpośredni pas przygraniczny, przesyłając obrazy w czasie rzeczywistym. Integracja sensorów i dronów z sieciocentrycznymi systemami dowodzenia, takimi jak IBCS, pozwala na natychmiastowe przekazywanie danych do wyrzutni przeciwlotniczych, skracając czas reakcji do nie więcej niż kilku minut.

Strategiczne systemy
Warstwę obrony powietrznej tworzą systemy o różnym zasięgu i charakterze działania. Na poziomie strategicznym rozmieszczono wyrzutnie Patriot w rejonach Lublina, Białegostoku i Suwałk, kupowane w ramach programu Wisła. Systemy te przeznaczone są do zwalczania pocisków balistycznych, samolotów i rakiet manewrujących na średnich odległościach i wysokościach.

System Narew, wdrażany od 2024 r., operuje na niskich wysokościach i przeznaczony jest głównie do zwalczania dronów, śmigłowców i pocisków manewrujących. Na najniższym poziomie obrony działają systemy Poprad i Pilica, chroniące strategiczne punkty, garnizony i centra dowodzenia, w tym bazy radarowe i miejsca koncentracji wojsk. Te systemy połączone w sieć tworzą nakładające się strefy osłony powietrznej, minimalizując ryzyko “martwych stref” w monitoringu granicy.

Nadgraniczne jednostki
Oddziały operujące przy wschodniej granicy mają charakter zarówno obronny, jak i reagujący. Brygady 16. i 18. Dywizji Zmechanizowanej dysponują własnymi kompaniami przeciwlotniczymi, które współdziałają z systemami radarowymi oraz drużynami rozpoznawczymi monitorującymi teren.

Wschodnia granica Polski nie funkcjonuje w izolacji – istotnym elementem są ćwiczenia i obecność wojsk sojuszniczych. Kontyngenty USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii operują na polskich poligonach w Orzyszu, Bemowie Piskim i Nowej Dębie, włączając swoje systemy rozpoznawcze i wsparcia logistycznego w sieć dowodzenia. Integracja z systemami NATO zwiększa odporność na zagrożenia powietrzne, w tym drony, rakiety manewrujące i samoloty uderzeniowe, a także zapewnia szybkie wsparcie w sytuacjach kryzysowych.

W rezultacie wschodnia granica Polski funkcjonuje jako operacyjna strefa wielowarstwowej obrony powietrznej, gdzie każdy poziom, od sensorów przygranicznych, przez radary średniego zasięgu, po strategiczne wyrzutnie Patriot, współdziała w ramach spójnej sieci. Nie są jednak w stanie przechwycić każdego środka napadu powietrznego, który pojawi się w polskiej przestrzeni powietrznej. Najważniejszym powodem jest właśnie to, że nasze wojsko działa na “stopie pokojowej”.

– Aby zapewnić pełne pokrycie wschodniej granicy, Polska musiałaby rozstawiać stacje radiolokacyjne co kilkadziesiąt kilometrów – mówi Link-Lenczowski. – Nawet baterie Patriot ze swoimi nowoczesnymi radiolokatorami musiałyby być rozmieszczane co 30-40 kilometrów. Można to porównać z kilkusetkilometrową kolumną transporterów opancerzonych wzdłuż granicy Białoruskiej w celu powstrzymania nielegalnych migrantów.

Dlatego podobne incydenty, jak ten w Osinach mogą się jeszcze zdarzać. Granicząc z państwem, w którym trwa wojna, a przeciwnik prowadzi nieograniczoną wojnę powietrzną, trzeba się z tym liczyć. I tylko organy państwa powinny umieć o tego typu zagrożeniach informować.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin