Connect with us

CELEBRITY

Wielkie problemy Viktora Orbana. Tylko dwie osoby są w stanie go uratować [OPINIA]

Published

on

Według najnowszego sondażu, który został opublikowany 30 października, na pół roku przed wyborami wśród zdecydowanych wyborców na Węgrzech Viktor Orban przegrywa aż o 8 pkt proc. ze swoim największym rywalem. I w zasadzie tylko koło ratunkowe od USA i Rosji może mu pomóc – pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj.

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Za nieco ponad pół roku, 12 kwietnia 2026 r. powinny się odbyć na Węgrzech wybory parlamentarne. Pierwsze, które od ponad piętnastu lat mogą doprowadzić do zmiany gospodarza w kancelarii premiera. W rywalizacji politycznej, co do zasady, liczą się tylko trzy partie. Wszystkie sytuują się po prawej stronie sceny politycznej. Mamy więc rządzący od 2010 r. Fidesz (w koalicji z Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową), TISZĘ, o której zaraz będzie mowa, i skrajną prawicę – ugrupowanie Mi Hazánk (Nasza Ojczyzna), na czele którego stoi László Toroczkai.

Ten ostatni swoją największą popularność zawdzięcza kryzysowi migracyjnemu z 2015 r., kiedy jako burmistrz nadgranicznego Ássothalom sam próbował walczyć z migrantami zorganizowanymi samodzielnie “służbami”. Poseł Toroczkai wywodzi się z ruchów rewizjonistycznych, które chcą przywrócenia dawnej potęgi Węgier w granicach z 1920 r. (a zatem uwzględniających obecne ziemie Ukrainy, Słowacji, Słowenii, Chorwacji, Austrii, Serbii, Rumunii i… Polski). Jego partia w parlamencie posiada sześciu posłów, a w europarlamencie – jednego.

Jest i TISZA, partia, która dzięki swojemu liderowi – wywodzącemu się z Fideszu – Péterowi Magyarowi przebojem wdarła się do politycznego mainstreamu. Jak na razie w samych Węgrzech widoczna jest w zasadzie jedynie w budapeszteńskim samorządzie, ale za to w Parlamencie Europejskim zasiada ośmiu posłów tego ugrupowania.

Europosłem TISZY jest sam jej lider – Péter Magyar, który jednak nieczęsto gości na posiedzeniach. Ostatnią jego aktywność znajdziemy w lipcu. PE daje za to Magyarowi coś niezwykle z jego perspektywy cennego – wsparcie Europejskiej Partii Ludowej i immunitet. Ostatnio Parlament Europejski nie zgodził się na jego odebranie. Uznano bowiem, że sądownictwo na Węgrzech nie daje rękojmi bezstronnego procesu. Magyar zamiast w Parlamencie Europejskim, częściej siedzi za kierownicą swojego pickupa, którym kolejny raz przemierza Węgry. Swoją wiarygodność buduje na bezpośrednich spotkaniach z wyborcami.

Zarówno Fidesz, jak i Magyar grają na tę samą grupę wyborców – 30 proc. niezdecydowanych. Z uwagi na fakt, że transferów pomiędzy dwoma obozami w zasadzie nie ma, to ci, którzy dzisiaj deklarują, że nie wiedzą na kogo zagłosują bądź rozważają pozostanie w domu, dołożą istotną cegiełkę do tego, kto będzie rządził Węgrami.

Pół roku do wyborów
Na sześć miesięcy przed wyborami widać w obozie władzy postępujące poruszenie. Takim papierkiem lakmusowym tego, że sytuacja jest coraz poważniejsza, jest zdecydowanie większe osobiste zaangażowanie Viktora Orbána w pre-kampanię wyborczą. Lider Fideszu już zadeklarował objazd po kraju.

Co ciekawe, trasy Orbána i kolejnego tournée Pérera Magyara pokryją się. Orbán w kampanię wyborczą angażował się na ostatnim etapie, nie zdradzał także programu wyborczego (ostatni spisany program opublikowano w 2010 r. przed wyborami, którymi Fidesz rozpoczął pasmo czterech z rzędu zwycięstw). Tym razem jest inaczej. Premier w mediach społecznościowych otwarcie uderza w swojego rywala, sympatycy Fideszu i sprzyjające tej partii media kolportują wygenerowane przez AI filmy, które mają go zdyskredytować.

Narracja rządzących wokół TISZY sugeruje, że w powstanie i funkcjonowanie partii zaangażowane są służby ukraińskie. Dane węgierskich obywateli mają być pozyskiwane m.in. poprzez wypuszczoną przez TISZĘ aplikację na telefony komórkowe. W tym samonapędzającym się rodzaju obłędu warto wiedzieć, że stanowiska Fideszu i TISZY wobec Ukrainy są niemal w pełni zbieżne. “Nie” dla pomocy wojskowej, “nie” dla transferu broni przez węgierskie terytorium, a pomoc finansowa – niechętnie. Rdzenna różnica polega na stosunku obydwu ugrupowań do członkostwa Kijowa w Unii Europejskiej. Orbán wyklucza je całkowicie, Magyar popiera, ale na “normalnych” warunkach, a więc w bliżej nieokreślonej przyszłości.

W przypadku wygranej Péter Magyar obiecuje dwie fundamentalne rzeczy: uzyskanie dostępu do kilkunastu miliardów euro, które zostały zamrożone w 2022 r., a także rozliczenie rządów Viktora Orbána. W tym TISZY ma pomóc przystąpienie Węgier do Prokuratury Europejskiej, która ma dać rękojmię tego, że proces rozliczenia będzie przebiegał we właściwy sposób (w domyśle – zanim nastąpi jakaś reforma sądownictwa, o której na razie cisza).

Społeczne oczekiwanie rozliczeń jest bardzo duże. Z tej perspektywy uczynienie z Węgier państwa otwartego na europejskich “politycznych azylantów” nie może dziwić. Cel rządzących jest niezmienny – to nie tylko budowanie potencjalnego schronienia na przyszłość, ale także inwestycja w powrót prawicy do władzy w regionie Europy Środkowej. Ogromne znaczenie ma również chęć utrzymania dotychczasowych węgierskich zdobyczy politycznych i gospodarczych w regionie.

Oderwanie od rzeczywistości stworzonych po 2010 r. przez Fidesz “nowych elit”, jest zadrą w oku nie tylko opozycji, ale i co najmniej części elektoratu Fideszu. Przekonanie o nadużyciach finansowych i rozdawnictwie dotyczy zarówno biznesmenów, jak i rodziny premiera, w tym m.in. jego zięcia – Istvána Tiborcza, męża najstarszej córki premiera. Paradoksem jest, że swój majątek w systemie Fideszu gromadził także Péter Magyar – a więc z perspektywy rządzących “zdrajca”.

Orban nie może przegrać?
Nie mam wątpliwości, że Viktor Orbán nie przewiduje scenariusza, w którym mógłby przegrać wybory. Nie sposób wyobrazić go sobie na czele największej partii opozycyjnej. Z jego pozycją i pasmem sukcesów inne drogi niezwiązane ze zwycięstwem pozostają bezalternatywne. Stąd też jego bardzo wczesne zaangażowanie w kampanię wyborczą, tak w internecie, jak i osobiste. Jednocześnie ogromne nadzieje wiązał premier z zapowiedzianym w Budapeszcie szczytem Trump-Putin.

Pomimo tego, że w medialnym przekazie na świecie w zasadzie już ostatecznie uznano, że szczyt się nie odbędzie, to na Węgrzech oficjalnie przygotowania wciąż trwają. To spotkanie jest bowiem w dużej mierze kołem ratunkowym rzuconym Orbánowi zarówno przez USA, jak i Rosję. Sytuacja jest niezwykła, bowiem w interesie obydwu państw leży zwycięstwo premiera. Stąd nie można wykluczyć organizacji jakiegoś spotkania jednak bliżej kwietniowych wyborów, tak, by przede wszystkim niezdecydowani wyborcy zobaczyli w premierze “jedynego rozsądnego polityka w Europie”, który pomoże w zawiązaniu pokoju.

To, że w spotkaniu nie bierze udziału Ukraina, a zatem nie będzie żadnego “pokoju”, nie ma dla Viktora Orbána najmniejszego znaczenia. On ma absolutne przekonanie o szczególnej roli Węgier w zaprowadzeniu pokoju. Wierzy w to bezgranicznie. Wierzy w to, że Węgrzy, podobnie jak w 2022 r., pomyślą, że tylko lider takiego formatu, takich kontaktów, może zapewnić Węgrom pokój.

To tym bardziej uzasadnione twierdzenie, że w pre-kampanii Fidesz używa całego arsenału aparatury retorycznej znanego właśnie sprzed blisko czterech lat. Zgodnie z nim, wygrana kogokolwiek innego niż Orbána (w tym przypadku Pétera Magyara), sprawi, że TISZA wyśle natychmiast węgierskich żołnierzy na front. Orbán twierdzi, że jego dobre relacje z USA i Rosją czynią z Węgier “bezpieczną” wyspę na wzburzonym morzu geopolityki. Stąd też ostatni marsz Fideszu w dniu święta narodowego odbywał się pod hasłem “nie chcemy umierać za Ukrainę”.

Viktor u Donalda
Chociaż szczyt pokojowy nie odbył się, pomimo faktu, iż jego organizację zapowiedziano w ciągu czternastu dni, to węgierski premier ma powody do zadowolenia. Już w piątek, 7 listopada zostanie podjęty przez Donalda Trumpa w Białym Domu. W ostatnim wywiadzie dla publicznego radia premier mówił, że towarzyszyć mu będzie bardzo szeroka delegacja, w skład której wejdą nie tylko członkowie rządu, ale także ważnych instytucji, w tym gospodarczych.

Premier przekazał, że “każdy z nich będzie miał coś do robienia”. Ma być to “węgierski dzień” w Waszyngtonie, którego celem jest zacieśnienie relacji gospodarczych i politycznych pomiędzy Budapesztem i Waszyngtonem.

Obrazki z Białego Domu potrafią wpłynąć na przebieg kampanii wyborczej – na to liczy sam zainteresowany. Możemy być pewni, że amerykański przywódca zapewni audytorium o swoim uwielbieniu dla Viktora Orbána, fundamentalne jednak będzie to, co premier ugra. Obecnie najistotniejszą kwestią jest wyłączenie Węgier z systemu sankcyjnego na rosyjskie firmy naftowe. Premier straszy, że Węgrom grożą wręcz braki na stacjach benzynowych.

Według najnowszego sondażu Republikon, który został opublikowany 30 października, wśród wyborców zdecydowanych TISZA z Fideszem wygrywa o 8 pkt proc. (43:35). TISZA zwiększyła stan posiadania o 2 p.p. W całej populacji różnica jest mniejsza: 30:24. Deklarowana frekwencja wyborcza wynosi 62 proc. i jest niższa od tej notowanej we wrześniu o 6 p.p.

Dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj

Dominik Héjj to politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej. Doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Autor książki “Węgry na nowo”.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin