CELEBRITY
Musimy go odbudować, a kto wie, może postawić na nowo”. Alicja i Tomasz ze wsi Wyryki w szczerej rozmowie z Super Expressem Mariusz Mucha Mariusz Mucha Jacek Chlewicki Jacek Chlewicki 2025-09-17 12:13

Minął tydzień od ataku rosyjskich dronów na Polskę. W życiu państwa Alicji (62 l.) i Tomasza (64 l.) Wesołowskich ze wsi Wyryki- Wola minęło siedem długich dni życia, które już nigdy nie będzie takie jak było, poukładane, pracowite i spokojne. To ich dom ucierpiał od wrogiej prowokacji, to ich serca rozdarła na zawsze niepewność i przerażenie, co będzie dalej. – Uśmiecham się i normalnie rozmawiam, a w sercu mam tylko przerażenie i wdzięczność Bogu za to, że nas uratował – mówi pani Alicja w szczerej rozmowie z Super Expressem.
Dom Wesołowskich położony jest kilkadziesiąt metrów od tablicy oznaczającej koniec miejscowości. Solidny, piętrowy, z białych pustaków. Za domem budynki gospodarcze, ciągniki, słychać grzebiące gdzieś w trawie kury, poszczekiwanie psa, kiedy wejdzie się na podwórze. Jak mówią o nich we wsi, zawołani gospodarze, pracowici i nie rozrzutni. Tacy, co to ciężką pracą potrafią dać sobie dobre życie. – Dzieci dobrze wychowali, mieli teraz chwilę dla siebie. A tu takie coś – mówi jeden z sąsiadów.
W przeprowadzce pomagali żołnierze WOT
Po tragicznym poranku państwo Wesołowscy trafili do pokojów gościnnych, które gmina stworzyła dla turystów (wokół są piękne lasy, do Bugu jest stąd jakieś 12 km, a nad jezioro Białe 10 km dalej) w budynku gminnej biblioteki. 16 września przenieśli się do mieszkania tymczasowego położonego niedaleko Urzędu Gminy. – W ciągu kilku dni nasi urzędnicy wyremontowali je dla poszkodowanych, a w przeprowadzce pomagali żołnierze WOT, którym za to dziękujemy – mówi SE Bernard Błaszczuk, wójt gminy Wyryki. – Mogą tam mieszkać do momentu, kiedy ich dom zostanie wyremontowany.
Zobacz też: Granica polsko-białoruska zyska dodatkowe zabezpieczenia. Straż Graniczna zapowiada modernizację
Ale i tak codziennie Wesołowscy już wczesnym rankiem przyjeżdżają do zniszczonego budynku. Nie tylko po to, aby nakarmić zwierzęta. W końcu to ich dom, cały świat, który mieli. Pani Alicja wychowywała się w tym miejscu. Rosyjski atak zabrał im to wszystko.
Nie jesteśmy w stanie się uspokoić, przejść nad tym do porządku dziennego – mówi pani Ala, na pryzmie gruzu wyniesionego z pokoju na piętrze leżącego przed domem wskazuje na żyrandol. – Wisiał praktycznie nad łóżkiem, na którym siedziałam pięć minut przed katastrofą. Spojrzę i przypomina mi się wszystko – dodaje. Niechętnie wchodzi do pokoju na piętrze, w którym straszą dziury w ścianie i rozpruty sufit. Boi się.
Sami nie wiedzą, co dalej
– W naszym wieku nie myśli się już łatwo o tym, żeby zaczynać wszystko od początku – dodaje pan Tomasz. Przed 10 września myślał o tym, żeby budynek w końcu ocieplić i otynkować, może nawet w przyszłym roku. – Tymczasem musimy go odbudować, a kto wie, może postawić na nowo. Szpary na dole robią się coraz większe…
Wesołowscy przyznają, że doświadczyli dużo dobra od sąsiadów, urzędników i obcych ludzi. Tylko jednego nie są w stanie zrozumieć: komentarzy głupich bądź całkowicie pozbawionych człowieczeństwa ludzi, którzy uważają, że dom zniszczyła burza, a drony zrobione były ze styropianu i ze sklejki. – Zapraszam, zobaczcie sobie na własne oczy, poczujcie to, co ja czuję – wybucha złością kobieta. Pan Tomasz uspokaja żonę: nie warto takimi się przejmować. A wszystko będzie dobrze – żyją, są zdrowi i są razem, a z niejednej burzy wychodzili zwycięsko.
W nocy z 9 na 10 września, w trakcie nocnego ataku Rosji na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Uruchomiono procedury obronne. Te drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo. Rozpoczęto poszukiwania szczątków zestrzelonych maszyn. Jedna z pierwszych informacji dotyczyła wsi Wyryki w woj. lubelskim, gdzie – według wstępnych informacji – na dach domu spadł rosyjski dron. Później pojawiły się doniesienia, że na dom spadł niezidentyfikowany obiekt. We wtorek (16.09) pojawiła się kolejna informacja. Jak nieoficjalnie ustaliła Rzeczpospolita, na dom mogła spaść rakieta wystrzelona z polskiego F-16. “Próbowała strącić lecący dron, miała dysfunkcję układu naprowadzania” – czytamy na stronie Rzeczpospolitej. Prokuratura Okręgowa w Lublinie nie potwierdza jeszcze co mogło spaść na dom w Wyrykach. – Nadal nie jest jasne, czy spadł na niego dron lub jego fragment, lub rakieta wystrzelona z polskiego F-16 – powiedziała w rozmowie z Radiem Eska Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
– Informujemy, że niezależnie od ostatecznych ustaleń organów państwa zniszczony dom w m. Wyryki zostanie odbudowany na koszt państwa. Niepotrzebne są zatem zbiórki na ten cel – przekazało we wtorek Ministerstwo Obrony Narodowej.