CELEBRITY
Stanowiska Rosji i Ukrainy są całkowicie nie do pogodzenia, ale Donald Trump tego nie rozumie – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską John Bolton, były ambasador USA przy ONZ

Stanowiska Rosji i Ukrainy są całkowicie nie do pogodzenia, ale Donald Trump tego nie rozumie. Nie obchodzi go, co będzie z Ukrainą. Jego interesuje Pokojowa Nagroda Nobla. Tego chce właśnie – uwagi i uznania – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską John Bolton, były ambasador USA przy ONZ, a w latach 2018-2019 doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w pierwszej administracji Donalda Trumpa.
Tatiana Kolesnychenko, Wirtualna Polska: Czy kiedykolwiek szczyt na tak wysokim poziomie był organizowany w tak szybkim tempie?
Jonh Bolton, były ambasador USA przy ONZ i były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego: Biorąc pod uwagę, że Steve Witkoff odwiedził Moskwę 6 sierpnia, a już 8 sierpnia Trump ogłosił spotkanie, które ma odbyć się dziś, jest to najszybciej zorganizowany szczyt przywódców tego szczebla w historii. Nie tylko od czasów II wojny światowej, ale w całej historii świata. Jest to niesamowite, a Trump jeszcze narzekał, że trwa to zbyt długo.
Cały ten pośpiech pokazuje, że Putinowi zależy, by przyciągnąć Trumpa z powrotem do siebie, uspokoić go i przekonać, że on i Władimir znów są przyjaciółmi. Dlatego potrzebował spotkania twarzą w twarz, bez Ukrainy i Europejczyków.
Tak, w dodatku na amerykańskiej ziemi i w amerykańskiej bazie lotniczej. To spotkanie jest szansą dla Putina. A fakt, że Trump zareagował tak szybko, pokazuje, jak bardzo on też pragnął tego szczytu dla własnych celów. Choć na początku liczył, że jest bardzo blisko porozumienia z Putinem, ponieważ Witkoff źle zrozumiał to, co mówił Putin. Więc Trump był nastawiony optymistycznie, aż zorientował się, że Putin nie zamierza iść na ustępstwa. Trzyma się stanowiska, które powtarza od wielu miesięcy, jeśli nie lat. To jeden z powodów, dla których Biały Dom zaczął nagle bagatelizować oczekiwania wobec szczytu. Administracja Trumpa zdaje sobie sprawę, że nie ma nic nowego, nad czym można by pracować. Po stronie rosyjskiej nic się tak naprawdę nie zmieniło