Connect with us

CELEBRITY

Fakty i mity o wiatrakach. Co trzeba wiedzieć o energetyce wiatrowej w Polsce i nie tylko

Published

on

Źródło hałasu i zagrożenie dla ptaków, czy nowoczesna technologia, która może powstrzymać kryzys klimatyczny? Lądowa energetyka wiatrowa nie od dziś wywołuje wiele emocji, nie zawsze jednak z pokryciem w faktach. Oto co warto wiedzieć o wiatrakach – bez upiększeń, ale i niepotrzebnego straszenia.

O energetyce wiatrowej na lądzie krąży wiele przekonań, niektóre z nich są jednak fałszywe. Postanowiliśmy przyjrzeć się najpopularniejszym z nich
Część wymienianych w kontekście wiatraków zagrożeń jest realna, bywają jednak wyolbrzymiane, a odpowiednie rozwiązania pozwalają znacznie zmniejszyć ich skalę
Choć może wydać się to kontrintuicyjne, to nie zasada 500 m jest dziś najważniejszą kwestią dla inwestorów. Dystans ten nie jest też uniwersalnym europejskim standardem
Wiatraki tworzą szansę na rozwój polskiego przemysłu, ale raczej nie obniżą całościowo rachunków za energię
Pomimo lokalnych protestów, większość polskiego społeczeństwa popiera rozwój lądowej energetyki wiatrowej, a nawet nie sprzeciwiałoby się inwestycji we własnym sąsiedztwie
Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl

Weto Karola Nawrockiego dla ustawy odległościowej nie kończy dyskusji o wiatrakach na lądzie. Niezależnie od dokładnego kształtu przepisów, jedno jest pewne – energia z wiatru będzie obecna w zmieniającym się miksie wytwórczym polskiej energetyki. Pytania dotyczą proporcji, warunków dla inwestorów, obostrzeń chroniących środowisko i wreszcie — społecznego nastawienia do technologii, która dla wielu przeciwników zielonej transformacji stała się poręcznym chłopcem do bicia. Które z popularnych i podnoszonych w debacie publicznej — także przez ich obrońców — przekonań na temat wiatraków są prawdziwe, a które należy uznać za mity? Przyjrzyjmy się po kolei niektórym z nich. Prawda często okaże się bardziej skomplikowana niż proste formułki.

Jeden z najczęstszych zarzutów wobec turbin wiatrowych mówi o wytwarzanym przez nie nieznośnym hałasie. Wiatraki mają ponadto emitować niesłyszalne, ale szkodliwe infradźwięki, efekty wizualne takie jak migotanie czy oddziaływania elektromagnetyczne. Argumenty tego typu bywają podnoszone podczas lokalnych protestów przeciw inwestycjom, a przeciwnicy ustawowych zmian biorą je na swoje sztandary. Jak jest naprawdę?

Niwelowaniu faktycznych uciążliwości dla osób żyjących blisko wiatraków służą właśnie normy odległościowe. Nikt rozsądny nie domaga się prawa do budowania turbin tuż za płotem czy oknem – dobrze określony dystans może jednak wyeliminować możliwe negatywne skutki. Te zresztą bywają demonizowane. Badanie naukowców z Uniwersytetu Adama Mickiewicz w Poznaniu, którego wyniki w marcu tego roku opublikowano na łamach należącego do grupy Nature czasopisma Humanities&Social Sciences Communications, pokazuje, że przeciętny hałas turbiny wiatrowej jest porównywalny do hałasu ruchu drogowego. Badacze stwierdzili też, że dźwięki emitowane przez wiatraki nie obniżają zdolności poznawczych ludzkiego mózgu. Jak piszą, niektóre nieprzyjemne odczucia mogą za to wynikać z oddziaływania społeczno-kulturowego — słowem, rozpowszechnionych przekonań o wiatrakach, które zaczynają działać niczym odwrócony efekt placebo.

Również raport Polskiej Akademii Nauk “Elektrownie wiatrowe w cieniu człowieka” z 2022 r. polemizuje z mitami o szczególnej szkodliwości wiatraków. Według autorów pracy, generowany hałas infradźwiękowy jest niższy lub porównywalny z podobnym hałasem pochodzenia naturalnego, powodowanym np. przez pioruny albo ulewny deszcz. Nie odbiega też od infradźwiękowego hałasu takich przedmiotów codziennego użytku jak pojazdy czy sprzęt AGD. Co do efektów cienia czy oddziaływań elektromagnetycznych, badacze z PAN stwierdzają, że nie ma przekonujących dowodów na ich szkodliwość.

Warto jeszcze raz przypomnieć — to wszystko oczywiście nie znaczy, że wiatraki mają stawać tuż przy naszych domach. Przebywanie w ich bezpośrednim sąsiedztwie faktycznie może być dokuczliwe i narażać nas na problemy zdrowotne, według Polskiej Akademii Nauk minimalna odległość 500 m zapewnia jednak poziom hałasu nieprzekraczający 35 decybeli — wartości bezpiecznej dla ludzkiego zdrowia.

Turbiny wiatrowe zabijają ptaki
Farmy wiatrowe mogą być śmiertelnym zagrożeniem dla ptaków, które w zderzeniu z turbinami giną, co potencjalnie szkodzi całym gatunkom, a w konsekwencji uderza w złożone ekosystemowe powiązania. Niestety – jak każda technologia energetyczna, również wiatraki na lądzie nie są obojętne dla środowiska. Mimo to, w porównaniu z emitującymi gazy cieplarniane, a nierzadko też zanieczyszczającymi powietrze czy zaburzającymi stosunki wodne paliwami kopalnymi, wiatraki wypadają znacznie lepiej.

Turbiny zagrażają szczególnie niektórym gatunkom ptaków drapieżnych, takich jak myszołów, bielik, kania ruda czy orlik krzykliwy. Sedno sprawy po raz kolejny sprowadza się do właściwej (a więc nie dowolnej) lokalizacji. Ocenie ryzyka służą tzw mapy wrażliwości, których stosowanie zaleca Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków — pozwalają one ocenić, na jakich obszarach rzeczywiście nie powinno się stawiać turbin, a które są relatywnie bezpieczne.

Inne sposoby leżą po stronie operatorów już działających wiatraków. Mogą oni – i powinni — stosować systemy detekcyjne (wspierane również algorytmami) i w razie potrzeby przerywać pracę instalacji. Organizacje ekologiczne takie jak Birdlife International przekonują, że przy zastosowaniu odpowiednich narzędzi technologie wiatrowe i natura mogą nie wchodzić sobie w drogę. Wyznaczeniu bezpiecznych odległości służy również niezbędna przy każdym projekcie ocena oddziaływania na środowisko. Pamiętajmy też o jeszcze jednym – to nie turbiny są największym niebezpieczeństwem dla ptaków. Dostępne źródła wykazują, że większą śmiertelność wśród podniebnych gatunków powodują…domowe koty.

500 m odległości to ogólnie przyjęty standard
Mało brakowało, a zasada 500 m minimalnej odległości wiatraków od zabudowań zostałaby przyjęta jeszcze w 2023 r. za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Zwolennicy energetyki wiatrowej na lądzie wiele razy przekonywali, że tylko takie przepisy pozwolą w pełni odblokować potencjał wiatru. Skrócenie dystansu miało być też niezbędnym sposobem nadrobienia zaległości w rozwoju OZE i dogonienia przez Polskę unijnych celów transformacji energetycznej. Czy zasadę 500 m można uznać za uniwersalną normę, bez której efektywne inwestycje w czystą energię są niemożliwe?

Nie do końca. Trud zestawienia przepisów odległościowych w różnych, nie tylko unijnych, państwach podjęli autorzy tegorocznego raportu działającej przy Komisji Europejskiej jednostki badawczej Joint Research Centre. Z danych wynika, że regulacje są zróżnicowane — 500 m obowiązuje m.in. w Portugalii, Rumunii, Francji, niektórych regionach Hiszpanii, Walii czy Irlandii Północnej, ale minimalne odległości bywają też większe. Szwedzi postawili na 600 m, we Włoszech z kolei wiążące jest znane z dzisiejszej Polski 700 m. Anglicy z kolei zdecydowali się na 800 m.

W uważanych za lidera zielonej transformacji Niemczech pół kilometra odległości można znaleźć w przepisach landu Szelzwik-Holsztyn, ale już w Hesji, Turyngii, Saksonii, Nadrenii Północnej-Westfalii czy w Meklemburgii-Pomorzu Przednim przyjęto odległość 1000 m. W Szkocji to dwa razy tyle. Niższe wymagania panują za to na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich, gdzie wystarczy zachować 400 m odległości.

Co istotne, krajowe przepisy poza samą wyrażoną w metrach odległością biorą też pod uwagę poziom hałasu czy wysokość turbin. Prawne normy bywają różne, przy czym omówiona w raporcie analiza różnych scenariuszy pokazuje, że największy potencjał pod względem rozbudowy mocy w wietrze posiada zasada 500 m. Lokalne warianty zależą rzecz jasna również od gęstości zaludnienia i struktury osadniczej. Obok przyrostu wiatrowych gigawatów, na drugiej szali leżą kwestie środowiskowe i społeczne. W dyskusji o ustawie odległościowej zbyt często umykał jednak fakt, że 500 m nigdy nie miało być odległością obowiązkową i narzuconą z góry. Decyzja miała należeć ostatecznie do rady gminy, która powinna uwzględnić przy tym wolę oraz interes mieszkańców.

500 m to dla inwestorów w wiatraki absolutny priorytet
Przez długi czas śledząc dyskusję na temat ustawy odległościowej można było odnieść właśnie takie wrażenie — ostatnio przybywa jednak głosów, że kluczową rolę w ułatwieniu rozwoju wiatraków mają inne czynniki. 500 m tymczasem zaczyna schodzić na nieco dalszy plan. 22 sierpnia mówił o tym Łukasz Buczyński z Polenergii. Nowoczesne i wysokie turbiny o mocy sięgającej nawet 6 MW emitują też więcej hałasu, de facto muszą więc i tak być lokowane dalej od zabudowań. Wymieniane odległości to 600 czy 700 m; w drugim przypadku obecne regulacje okazałyby się wystarczające. Pamiętajmy, że konkretny dystans określałaby m.in. ocena oddziaływania na środowisko, biorąca pod uwagę m.in. kwestię dźwięku.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin