CELEBRITY
Ponad 80 proc. kobiet ma za sobą takie doświadczenie. Tak, to też jest przemoc
Miała kilkanaście lat, kiedy po raz pierwszy została zaczepiona przez obcych mężczyzn. “Ładne majteczki!” – usłyszała. Od tamtej pory regularnie słyszała o sobie: “lalunia” i “niezłe cycki”. Takie doświadczenia ma… większość Polek.
25 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Z tej okazji przeczytajcie o przemocy, której doświadcza większość z nas, wcale nie za zamkniętymi drzwiami.
Mam około 14 lat. Wracam z angielskiego, w uszach mam słuchawki z muzyką. W którymś momencie zaczynam mieć wrażenie, że ktoś za mną idzie. Przystaję i udaję, że wiążę but. Mija mnie chłopak co najmniej kilka lat starszy ode mnie. Nie zwracam na niego szczególnej uwagi, “wydawało mi się” – myślę. Idę dalej. Kątem oka rejestruję, że ten sam chłopak stoi w pobliskiej bramie, ale nie budzi to we mnie niepokoju. Docieram na moje osiedle. Tuż przed moją klatką ktoś obejmuje mnie od tyłu, przytrzymuje i szepcze do ucha: “A gdzie się tak śpieszysz?”. To ten sam chłopak. W środku jestem sparaliżowana strachem, działam w automacie, wyrywam się i skręcam za mój blok. Towarzyszy mi jedna myśl: “Żeby się tylko nie zorientował, gdzie mieszkam”. Przez kolejne lata w kościele widuję chłopaka, który przypomina mi tamtego. Mam dreszcze na sam jego widok.
Jestem już w liceum, idę do sklepu. Przede mną na murku siedzi grupka mężczyzn. Głośno rozmawiają, śmieją się, dużo przeklinają. Czuję się nieswojo, ale idę w ich stronę, bo tak biegnie moja droga. Nagle jeden z nich woła: “Taka ładna, a taka smutna. Uśmiechnij się, piękna!”.
Więcej grzechów (nie moich) nie pamiętam
Minęło wiele lat, ale te konkretne sytuacje szczególnie zapadły mi w pamięć. Mniej wyraźnie pamiętam kilka innych – pogwizdywania albo niewybredne okrzyki obcych mężczyzn, również rówieśników. Dokładnie za to pamiętam dyskomfort, jaki wywoływało we mnie przechodzenie obok nich, zwłaszcza, gdy stali w grupce. Niepokój, czasem lęk, zwykle – poczucie jakiegoś rodzaju zagrożenia. I dlatego wiele razy w takich sytuacjach, wracając późnym popołudniem ze szkoły, uczelni lub zajęć dodatkowych, udawałam, że rozmawiam przez telefon (żeby wywołać wrażenie, że w pewnym sensie nie jestem sama). Nigdy nie miałam gazu pieprzowego, ale zdarzyło mi się chować w kieszeni dezodorant lub długopis (żeby w razie czego mieć się jak obronić).
Zaczepki słowne, pogwizdywanie, uwagi o podtekście seksualnym, naruszanie granic fizycznych ze strony obcych mężczyzn w przestrzeni publicznej – to nie tylko moje doświadczenie. Catcallingu, czyli molestowania ulicznego – bo tak nazywamy to zjawisko – doświadcza większość kobiet, nie tylko w Polsce. Badanie z 2019 roku wykonane na zlecenie L’Oreal Paris przez Ipsos w 15 krajach na próbie ponad 15 tys. osób wykazało, że liczba ta sięga aż 78 proc. Dwa lata później przeprowadzono takie samo badanie w Polsce – skala zjawiska była jeszcze większa (84 proc.). Aż 43 proc. Polek doświadczyło molestowania ulicznego przed 18. rokiem życia.
Aleksandra: Krótka spódniczka, fajny tyłek
Miała 16 lat. Był gorący, letni dzień. Chcieli się z chłopakiem ochłodzić, weszli do sklepu, żeby kupić lody. Taki sam pomysł miało wiele innych osób – stanęli więc w kolejce. W pewnym momencie poczuła, że ktoś na nią napiera od tyłu. Zerknęła. Za nimi – grupa chłopaków, głośna, ewidentnie rozbawiona tym, co robili. Starsi od nich, wyżsi co najmniej o głowę. Przesunęła się nieco do przodu. Jej chłopak zapytał, co się dzieje, powiedziała, chciał zareagować. Wystraszyła się, że coś mu zrobią. Poprosiła, żeby po prostu kupili lody i wyszli.
Chwilę później poczuła, że ktoś szczypie ją w pośladek. Automatycznie się odwróciła.
“No co się dziwisz? Masz krótką spódniczkę i fajny tyłek” – usłyszała.
Od tamtej pory unikam zatłoczonych miejsc. Kolejka w sklepie, kiedy ludzie się przepychali i choćby niechcący mnie dotykali, wywoływała we mnie panikę – opowiada Aleksandra, dziś 31-latka. – Dopiero niedawno, podczas terapii, zdałam sobie sprawę, że to wydarzenie było dla mnie traumą, która we mnie została do dzisiaj – mówi.
Tamtego popołudnia jedynym rozwiązaniem, które widziała, było uciec ze sklepu. Nie powiedziała wtedy o zdarzeniu nikomu dorosłemu, nawet mamie, nie dała znać ekspedientce, nie poprosiła o wezwanie policji. Dziś wie, że powinna była zareagować. I robi to. Kiedy w ostatnie wakacje podpity turysta zaczął zaczepiać – pogwizdywać, komentować wygląd, a nawet dotykać – ją i inne kobiety, bez wahania podeszła do strażnika miejskiego i poprosiła o pomoc. – Takie zachowania trzeba piętnować – podkreśla.
Eliza: Chcesz trochę mleka do płatków?
– To było 4-5 lat temu. Szłam przez park na Saskiej Kępie w Warszawie, był środek dnia, lato. W moją stronę szedł mężczyzna, na oko nieco młodszy ode mnie. Z daleka czułam na sobie jego wzrok. Gdy był już na mojej wysokości, zaszedł mi drogę i powiedział: “Ale masz fajne cycuszki”.
Eliza (imię zmienione) miała wtedy ponad 30 lat, a jednak była w takim szoku, że nie powiedziała nic. Odwróciła się tylko za nim z wyrazem obrzydzenia na twarzy i zobaczyła, jak mężczyzna spokojnie idzie dalej.
– To było obleśne i wprawiło mnie w ogromny dyskomfort. Większość czasu w roku mieszkam w Libanie. Od razu pomyślałam, że tam nigdy by mi się to nie przydarzyło – twierdzi. – Tam, kiedy idę ulicą wieczorem i widzę przed sobą grupkę chłopaków lub nawet jednego mężczyznę, w którym “coś” mi nie pasuje, nie przechodzę na drugą stronę ulicy. Tutaj – owszem. Jestem w stanie “gotowości”, jakbym podświadomie próbowała uniknąć zagrożenia.
Do jednej doszło, gdy miała około 20 lat i chodziła do szkoły w Wielkiej Brytanii. Stała przed supermarketem po zakupach i jadła suche płatki kukurydziane. Przechodzący obok mężczyzna zaczepił ją i zapytał znacząco, czy chce, żeby dołożył jej do nich trochę “mleka”.
Parsknęłam wtedy śmiechem, choć w środku czułam, że to nie jest ok. Śmiali się też z tego moi znajomi. Dzisiaj uważam, że to było po prostu obrzydliwe – mówi.
“Końskie zaloty” to nie zaloty
Jolanta Gawęda, trenerka samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt, edukatorka antyprzemocowa i antydyskryminacyjna, wiceprezeska fundacji Feminoteka, mówi jasno – molestowanie uliczne to przemoc.
Nie tylko przekroczenie bariery fizycznej, ale też najróżniejsze dźwięki: chrumkanie, cmokanie, gwizdanie, pozawerbalne gesty, zastawianie drogi, komentarze i propozycje o podtekście seksualnym, zaczepki… to po prostu molestowanie seksualne, którego nie można bagatelizować – podkreśla.
A z tym mamy problem. Dlaczego? – Od najmłodszych lat dziewczynkom mówi się, że jak chłopiec ją ciągnie za włosy, szczypie w pupę, a nawet np. popycha czy wyśmiewa, to znaczy, że ją lubi. Później przekłada się to na postrzeganie i nasze, i mężczyzn, co jest normą, a co ją przekracza. W efekcie kobiety, wychowywane do bycia “grzecznymi” opiekunkami, nie umieją stanąć w swojej obronie, a mężczyźni, którym zwróci się uwagę, odpowiadają: “na żartach się nie znasz?” albo “nie bądź taka agresywna”. A takie zachowania wcale nie są dla kobiet sympatyczne – tłumaczy eksperta.
Te “niewinne” żarty, erotyczne uwagi, klepnięcia w pośladki i inne przekraczające zachowania wywołują w kobietach wstyd – dlatego często nikomu o tych sytuacjach nie mówią – ale też poczucie zagrożenia i lęk.
– Te uczucia towarzyszą nam na co dzień. Efekt jest taki, że unikamy pewnych miejsc, zwłaszcza po zmroku, zmieniamy sposób ubierania się, nadrabiamy drogi, kiedy widzimy, że przed nami stoi grupka mężczyzn. Próbujemy uniknąć potencjalnego ryzyka, a przecież to nie kobieta powinna zmieniać swoje zachowanie w przestrzeni publicznej, ale mężczyźni, którzy pozwalają sobie na taką formę przemocy – tłumaczy.
Jak dodaje, u niektórych kobiet doświadczenie catcallingu i związany z nim niepokój wywołuje zaburzenia lękowe, stany depresyjne czy zespół stresu pourazowego.
Oliwia: I na co się tak patrzysz?
W rodzinnym albumie jest tych kilka zdjęć, na które ona patrzy z niechęcią. Stoi na nich na brzegu Bałtyku w letniej sukience, patrzy w bok, za nią kolorowe zachodzące słońce. Kadr – wydawałoby się – idealny. Na jednej z tych fotografii z lewej strony widać czyjąś nogę i plecy w białym T-shircie. To człowiek, który tę chwilę zepsuł.
Po drugiej stronie aparatu, kilka metrów ode mnie stała moja mama. Kiedy robiła zdjęcia, przeszło obok mnie dwóch mężczyzn. Kiedy się do mnie zbliżyli, jeden z nich, ten, który został uchwycony przez aparat, zagwizdał na mnie i skomentował w niewybredny sposób moje ciało. Miałam wtedy 14 lat – opowiada dziś 21-letnia Oliwia. – Zmroziło mnie. Przecież oni byli dorośli, a ja byłam dzieckiem… I zaczepili mnie na oczach mojej mamy! Ją też to zaskoczyło, bo nic nie powiedziała, tylko spojrzała się na mnie zszokowana jego zachowaniem – wspomina.
Takich sytuacji Oliwia miała w życiu wiele – pogwizdywanie, zaczepki, nachalny wzrok. Z tego powodu zrezygnowała z chodzenia na siłownię. Niedawno zaczęła biegać – ale po lesie, żeby uniknąć niechcianych spojrzeń.
– I tak już dwa razy zdarzyło mi się, że jakiś mężczyzna, którego spotkałam po drodze uporczywie mi się przyglądał. Ostatnio? W zeszłym miesiącu. Stary facet śledził mnie wzrokiem, odkąd mnie zobaczył. Przebiegłam obok i nadal czułam na sobie spojrzenie. Zatrzymałam się, odwróciłam – faktycznie patrzył. Więc spytałam: “I na co się tak patrzysz?”. Speszył się tylko, nic nie odpowiedział – wspomina. – Kobieta naprawdę czuje, czy ktoś się na nią po prostu spojrzy w przelocie, czy filtruje, co ma pod bluzką i legginsami. I to nie jest fajne uczucie – podsumowuje.
Marta: Oko za oko
41-letnia Marta z zaczepkami i uwagami na temat swojego wyglądu miała do czynienia bardzo często, kiedy pracowała jako modelka. Twierdzi, że to ją uodporniło i nauczyło stawiać granice.
Uwielbiam jeździć na rolkach, robię to często i pokonuję dalekie dystanse. Całkiem niedawno podczas jednej z przejażdżek zorientowałam się, że jedzie za mną na rowerze jakiś mężczyzna, na oko trzydziestolatek. Kilka razy zwalniałam i pokazywałam mu, że może mnie minąć, ale tak się nie działo. Po jakimś czasie on jednak przyspieszył, a kiedy mnie mijał, klepnął mnie w pupę. A potem odjechał – opowiada. – Moją pierwszą reakcją był szok i zmrożenie, ale bardzo szybko uznałam, że nie mogę tego tak zostawić. Dogoniłam go i uderzyłam go pięścią w ramię. Z satysfakcją zobaczyłam, jak spada z roweru na trawnik. Następnym dwa razy zastanowi się, zanim zrobi cokolwiek innej kobiecie.
