CELEBRITY
Dzielnicowa z Tarnobrzega przerywa milczenie: Kołdra to jedyne, co mi można zarzucić

O dzielnicowej z Tarnobrzega na Podkarpaciu mówiło ostatnio pół Polski. Jakiś czas temu usłyszała prokuratorskie zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień. Śledczy twierdzą, że bezprawnie sprawdzała dane mężczyzny w policyjnych systemach. Media opisywały, że funkcjonariusze zastali ją podczas przeszukania jednego z mieszkań. Policjantka utrzymuje, że przebywała tam legalnie, bo to jej partner, z którym – jak zaznacza – mieszka: — To był i jest nadal mój partner. Wtedy spałam. Co człowiek ma robić o szóstej rano?
W czerwcu tego roku Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu przedstawiła st. sierż. zarzut przekroczenia uprawnień. Według śledczych policjantka miała kilkukrotnie sprawdzać dane mężczyzny — mieszkańca Tarnobrzega — bez podstawy służbowej.
Aby dokonywać sprawdzeń w policyjnych bazach danych, funkcjonariusz musi mieć wyraźne przesłanki służbowe. Nie wolno robić tego dla celów prywatnych — mówił prok. Andrzej Dubiel, rzecznik prokuratury.
Policjantka nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.
Przeszukanie o świcie. “Spałam. Byłam u partnera”
O sprawie zrobiło się głośno dopiero po medialnych doniesieniach. W relacjach dziennikarskich pojawiła się sugestia, że dzielnicową “przyłapano” podczas przeszukania, kiedy znajdowała się w mieszkaniu mężczyzny określanego jako pseudokibic. Miała — według tych relacji — ukrywać się pod kołdrą.
W ostatnich dniach dzielnicowa wystąpiła w dwóch wywiadach na YouTube: w Kanale Zero i u Mateusza Kaniowskiego, gdzie odniosła się do zarzutów i podała swoją wersję wydarzeń.
— Nie ukrywałam się pod żadną kołdrą. Spałam. O szóstej rano co ma robić człowiek? Pilates? Przyszli do mieszkania, w którym mieszkałam. Przeszukanie miało miejsce, to prawda, ale to jest mój partner. Tego związku nie ukrywałam. Z moim mężem od ponad półtora roku jestem w separacji — mówiła w rozmowie.
Kobieta twierdzi, że przeszukanie odbyło się bez wcześniejszej wiedzy z jej strony, a partner — jak podkreślała — nie był karany, nie usłyszał zarzutów i w sprawie występował tylko jako świadek.
Gdyby coś znaleziono, to ani mnie, ani jego już by tu nie było — powiedziała.
“Nie wiem, czemu to wszystko wypłynęło”
Policjantka wyraża przekonanie, że informacje na jej temat zostały “wyniesione z komendy”. — Te rzeczy powinny być objęte tajemnicą służbową. Nie wiem, dlaczego pojawiły się w mediach. Może komuś zależało na tym, żeby mnie zniszczyć? — mówi.
Kinga B. twierdzi, że po ujawnieniu sprawy padła ofiarą fali hejtu i że jej wizerunek został upubliczniony bez możliwości wcześniejszej obrony. Jak dodaje, odczuwa to również jej rodzina, w tym córeczka.
Reakcje przełożonych: zawieszenie i możliwe wydalenie
Komenda Miejska Policji w Tarnobrzegu zawiesiła dzielnicową w czynnościach służbowych. Podjęto również działania dyscyplinarne.
— Komendant skierował wniosek do komendanta wojewódzkiego o zwolnienie jej ze służby — informowała podinsp. Beata Jędrzejewska-Wrona.
Z nieoficjalnych informacji przekazywanych przez media wynika, że sąd nie wykluczył możliwości przywrócenia funkcjonariuszki do służby. Ona sama nie chciała tego komentować.
Dzielnicowa służy w policji od ponad siedmiu lat. Obecnie nie wykonuje obowiązków służbowych.
— Mam dziecko, muszę je chronić. Życie nie kończy się na mundurze. Może znajdę inną drogę — mówiła w wywiadzie.
Zarówno postępowanie karne, jak i dyscyplinarne nadal trwa.
— Jedyne, co można mi zarzucić, to kołderka — podsumowuje policjantka z Tarnobrzega.